Wstałam o 4:30 nad ranem, bo na szóstą miałam być w tej szkole. Po prostu wiedziałam, że to będzie trudny dzień. Wykąpałam się i umalowałam. Wszystko robiłam po cichu, by nikogo nie obudzić. Ubrałam dresy i bluzę. Była już 5:57. Ojć.. Wyszłam i zaczęłam biec. Gdy już byłam pod tą szkołą, to miałam problem z ogarnięciem gdzie jest wejście, ale jakoś dałam radę. Błądziłam jeszcze po tej szkole, by znaleźć tą salę. W końcu znalazłam. Sala była dość duża. Ale nie to mnie obchodziło. Chciałam wiedzieć co Vanessa znowu wymyśliła. Ten "gość" to był Niall. No no nieźle. Okazało się, że jest z nim Louis. Jeszcze lepiej.
-Czemu wy ?!-podeszłam zdenerwowana.
-Ciebie też miło widzieć.-Louis.
-Miał być JEDEN frajer, a nie dwa !
-Aww.
-... Czemu jesteście obydwaj ?
-A co, ja nie mogę ?
-Nie.
-Może się przydam ?
-Jasne.
Niall przez cały czas był cicho.
-Niall ? Zaczynamy ?-spytałam.
-Jasne-odpowiedział patrząc w podłogę.
Jest postęp. Odezwał się w końcu do mnie.
Ustaliśmy naprzeciwko luster i zaczęliśmy pokazywać dzieciakom kroki. Z czasem przyspieszaliśmy. Jak się tak przyjrzeć, to te dzieci tańczyły lepiej ode mnie. Louis tylko obserwował jak tańczymy. Po pewnym czasie zrobiliśmy sobie przerwę. Bardzo mi się spodobała ta nauka tańca, a dzieci są naprawdę genialne. Niall wspaniale sobie radzi. Chyba źle go oceniłam..
-HALO. ZIEMIA DO MAGDY !-darł się Louis.
-Japa kapciu, zamyśliłam się.
-Haha ty umiesz myśleć ?
-Bardzo śmieszne.
-Wieeem. Przerwa się skończyła. Koniec opierdalania.
-I kto tu się opierdala..
Wróciłam do nauki razem z Niall'em. Byłam już trochę zmęczona. W końcu Louis się znudził i poszedł. Yea. Mam już go serdecznie dość. Od razu miałam więcej energii. Wieczorem mamy dzieciaków odebrały je ze szkoły, a ja zostałam z Niall'em. Wyłączyliśmy wszystkie światła i zamknęliśmy drzwi w szkole. Przez ten cały czas nie odzywaliśmy się do siebie słowem.. Jak wyszliśmy ze szkoły, to chciałam jakoś zacząć rozmowę.
-Gniewasz się na mnie ?-spytałam.
-Nie, dlaczego ?
-Nic nie mówisz i po za tym, to cię odrzuciłam...
-E tam. Bywało gorzej.
-Oj nie umiesz kłamać.
-Wydało się.. Odprowadzić cię ?
-Nie musisz, ale było by miło..
Przez całą drogę rozmawialiśmy. Niall jest naprawdę fajny. Szkoda, że nie widziałam tego wcześniej.. Pod samym domem przytuliliśmy się mocno. Fajnie przytula, nie powiem.
-Zobaczymy się jeszcze kiedyś ?-spytał z uśmiechem.
-No pewnie-również się uśmiechnęłam-Do zobaczenia..
Weszłam do domu, a tam na wjazd Vanessa całująca się z Nath'em.
-Czy wy zawsze musicie się lizać ?
-Maść na ból dupy ?-Nathan.
-Tak, poproszę - nie wiem czemu, ale jarzyła mi się gęba.
-Wszystko okey ?-podszedł Tom-Od kiedy ty się uśmiechasz ?!
-Nie wiem haha.
-Hmm. Jesteś brzydka, pusta i śmierdzisz Domestosem.
Uśmiechałam się nadal. Coś było ze mną nie tak. Nawet nie miałam siły na wyzywanie Tom'a.
-Madzia się zakochała, Madzia się zakochała-podśpiewywała Vanessa.
-Wcale nie.. A może.. Chyba masz rację..
-Zawsze mam.
-Ta, ta sranie w banie. Idę do siebie-zmyłam się szybko, by nie wypytywali w kim się zakochałam. Gdyby się dowiedzieli, że w Niall'u, to by mnie wyśmiali. I tak będę im musiała powiedzieć. W końcu to moi przyjaciele... Tylko co z Jackiem.. Nadal coś do niego czuję, ale już nie jest tak samo jak kiedyś..
The Wanted-True Story
poniedziałek, 12 sierpnia 2013
sobota, 29 września 2012
Rozdział 46 cz.2
Nie miałam ochoty dłużej prosić Nath'a, bo i tak by mi nie powiedział. Poszłam do pokoju Van.
-O co poszło ?-spytałam.
-O nic-odpowiedziała.
-O nie. Drugi raz się w to nie bawię. Gadaj o co poszło !
-Chciałam po prostu wiedzieć na co im było 300 tysięcy i Nath mi nie powiedział, bo to niespodzianka. Naciskałam, ale nie mówił. No i tak jakby...
-... Się wkurzyłaś ? Dobra rozumiem, że nie lubisz niespodzianek, ale bez przesady... Macie problemy... Powiedziałaś mu o tym, że urodzisz dwójkę, prawda ?
-Wiesz...
-Nie powiedziałaś mu ?! Dobra albo teraz idziesz i mu mówisz, albo ja to zrobię.
-Teraz ? Ale...
-Żadnego ale ! Won na dół i mu mów !
-Od kiedy ty taka...
-Won !
Van zeszła na dół, a ja poszłam za nią. Przecież musiałam to zobaczyć.
-Nath ?-Van podeszła nieśmiało do Nath'a-Przepraszam... Wiesz, że jestem wybuchowa. Muszę ci o czymś powiedzieć...
"Ooo to będzie ciekawe", pomyślałam.
-Psst. Co ty tu robisz ?-Max.
-Nie widać ? Podsłuchuję Van i Nath'a chowając się za roślinką.
-... Suń się. Też chcę posłuchać.
Wracając :
-Urodzę dwójkę...-powiedziała Van.
Nath rzucił swój telefon, który trzymał w ręku. Patrzał się na Vanessę i bez żadnego słowa podszedł i ją pocałował. Aww...
-Nie jesteś zły ?-Van.
-Dlaczego miałbym niby być ?
-Myślałam, że chcesz jedno dziecko...
-Chcę, ale dwójka, to jakby podwójne szczęście. Dla mnie to byś mogła i siódemkę tych dzieci urodzić.
-O nie. Fabryka zamknięta.
Nagle wparowała do domu Klaudia.
-Sorry, że przeszkodziłam, ale gdzie jest Mag... ?-spojrzała się na roślinkę-Nieważne.
-Co robicie za rośliną ?-Nath.
-My ? Ten tego... Szukamy glizd w doniczce-Max.
-Serio ?-ja.
-Spanikowałem !
-Dobra nieważne. Magda słuchaj. Mam wieeeeeeelgaśną prośbę i musisz się zgodzić.
-Mam się bać ?
-No bo dzisiaj jadę do Polski i wrócę jutro. Późnym wieczorem i nie ma kto się zająć jutro dziećmi tańczącymi w mojej szkole.
-I co w związku z tym ?
-Mogłabyś... ?
-Hahahahahahahahahahahaha, nie. Po 1. Nie umiem tańczyć. Po 2. Wiesz, że nie przepadam za dziećmi.
-No ale ktoś ci pomoże...
-Kto ?
-Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...
-No kto ?!
-Zobaczysz jutro. Oczywiście jeśli się zgodzisz. Albo niech Van ci powie.
-Co ? Ja ? Ty jej miałaś powiedzieć.
-No ale ty jej powiedz. To był twój pomysł, więc ty jej powiedz.
-Czy tylko ja o czymś nie wiem ?! -spytałam.
-Jak coś to Jacek jedzie ze mną.
-Co ?! Czemu ?!
-No bo mama coś od niego chce.
-Od kiedy wy się mamy słuchacie ? Szczególnie Jacek ?
Miałam coraz większe przeczucie, że coś jest nie tak. Jacek coś ukrywał... Tylko co ? Zgodziłam się uczyć te bachory w Klaudii szkole przez jeden dzień. Pożegnałam się długim i namiętnym pocałunkiem z Jackiem. Ciekawe kto będzie w tej szkole. Aż się boję...
-O co poszło ?-spytałam.
-O nic-odpowiedziała.
-O nie. Drugi raz się w to nie bawię. Gadaj o co poszło !
-Chciałam po prostu wiedzieć na co im było 300 tysięcy i Nath mi nie powiedział, bo to niespodzianka. Naciskałam, ale nie mówił. No i tak jakby...
-... Się wkurzyłaś ? Dobra rozumiem, że nie lubisz niespodzianek, ale bez przesady... Macie problemy... Powiedziałaś mu o tym, że urodzisz dwójkę, prawda ?
-Wiesz...
-Nie powiedziałaś mu ?! Dobra albo teraz idziesz i mu mówisz, albo ja to zrobię.
-Teraz ? Ale...
-Żadnego ale ! Won na dół i mu mów !
-Od kiedy ty taka...
-Won !
Van zeszła na dół, a ja poszłam za nią. Przecież musiałam to zobaczyć.
-Nath ?-Van podeszła nieśmiało do Nath'a-Przepraszam... Wiesz, że jestem wybuchowa. Muszę ci o czymś powiedzieć...
"Ooo to będzie ciekawe", pomyślałam.
-Psst. Co ty tu robisz ?-Max.
-Nie widać ? Podsłuchuję Van i Nath'a chowając się za roślinką.
-... Suń się. Też chcę posłuchać.
Wracając :
-Urodzę dwójkę...-powiedziała Van.
Nath rzucił swój telefon, który trzymał w ręku. Patrzał się na Vanessę i bez żadnego słowa podszedł i ją pocałował. Aww...
-Nie jesteś zły ?-Van.
-Dlaczego miałbym niby być ?
-Myślałam, że chcesz jedno dziecko...
-Chcę, ale dwójka, to jakby podwójne szczęście. Dla mnie to byś mogła i siódemkę tych dzieci urodzić.
-O nie. Fabryka zamknięta.
Nagle wparowała do domu Klaudia.
-Sorry, że przeszkodziłam, ale gdzie jest Mag... ?-spojrzała się na roślinkę-Nieważne.
-Co robicie za rośliną ?-Nath.
-My ? Ten tego... Szukamy glizd w doniczce-Max.
-Serio ?-ja.
-Spanikowałem !
-Dobra nieważne. Magda słuchaj. Mam wieeeeeeelgaśną prośbę i musisz się zgodzić.
-Mam się bać ?
-No bo dzisiaj jadę do Polski i wrócę jutro. Późnym wieczorem i nie ma kto się zająć jutro dziećmi tańczącymi w mojej szkole.
-I co w związku z tym ?
-Mogłabyś... ?
-Hahahahahahahahahahahaha, nie. Po 1. Nie umiem tańczyć. Po 2. Wiesz, że nie przepadam za dziećmi.
-No ale ktoś ci pomoże...
-Kto ?
-Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...
-No kto ?!
-Zobaczysz jutro. Oczywiście jeśli się zgodzisz. Albo niech Van ci powie.
-Co ? Ja ? Ty jej miałaś powiedzieć.
-No ale ty jej powiedz. To był twój pomysł, więc ty jej powiedz.
-Czy tylko ja o czymś nie wiem ?! -spytałam.
-Jak coś to Jacek jedzie ze mną.
-Co ?! Czemu ?!
-No bo mama coś od niego chce.
-Od kiedy wy się mamy słuchacie ? Szczególnie Jacek ?
Miałam coraz większe przeczucie, że coś jest nie tak. Jacek coś ukrywał... Tylko co ? Zgodziłam się uczyć te bachory w Klaudii szkole przez jeden dzień. Pożegnałam się długim i namiętnym pocałunkiem z Jackiem. Ciekawe kto będzie w tej szkole. Aż się boję...
wtorek, 25 września 2012
Rozdział 46 cz.1
Zanim się obejrzałam, a byłyśmy już pod domem One Direction. Trochę się peniałam. Vanessa zadzwoniła do drzwi. Otworzył Louis.
-O Vanessa !-powiedział. Nagle spojrzał się na mnie-I ty... O nie.
-Ciebie też miło widzieć-powiedziałam z sarkazmem.
-Przyszłyśmy wam oddać kasę. Ile od was pożyczyli ?-spytała Vanessa.
Otworzyłam Frugo i zaczęłam pić.
-Trzysta tysięcy-odpowiedział Louis.
Zaczęłam się dusić.
-Ile ?! Na co ?!-Van była "lekko" zdenerwowana.
-Myślisz, że ja wiem ?
-Ale...
-Dobra super. Chłopaki oddadzą wam kasę kiedyś tam przy okazji, a teraz lecimy. Trzym się-powiedziałam szybko.
-A nie wejdziecie ?
Modliłam się, by Van powiedziała nie, bo po prostu nie chciałam patrzeć na Niall'a.
-W sumie to na chwilę możemy wejść-powiedziała.
Ahh te moje szczęście...
-Czyli nie mam nic do gadania, prawda ?-spytałam.
-Znasz odpowiedź.
Weszłyśmy do środka. Harry leżał jak żaba na liściu na kanapie, a reszty nie było. Na szczęście. Harry się ruszył i usiadłyśmy na kanapie. Od razu Van z Harry'm zaczęli rozmawiać, Louis wyciągnął komórkę i zaczął z kimś gadać, a ja jak ten czop siedziałam i wcinałam krakersy, które były na stole. Nagle wszedł Niall. Spojrzał się na mnie i od razu odwrócił wzrok. Vanessa powiedziała do niego "Hej", a on po prostu poszedł przed siebie do kuchni, która była połączona z salonem i usiadł na krześle. Nie odezwał się ani słowem. Teraz dopiero miałam wyrzuty sumienia. Przypomniałam Van, że musimy iść do jej cioci jeszcze i wyszłyśmy.
-Mam wyrzuty sumienia...-powiedziałam.
-Dlaczego ?
-Może dlatego, że wylałam tłuszcz z patelni na Niall'a i jeszcze odkręciłam nie ten kurek i nawet się z nim wtedy nie pożegnałam. O teraz też. Teraz to się nawet nie przywitałam.
-Ehhh...Ogarnij się i chodź po Lily.
-Łatwo ci mówić. Czekaj. Czy to przypadkiem nie Jacek ?
Zauważyłam Jacka, który rozmawiał z jakimś gościem w kapturze. Bluza wydawała mi się dość znajoma... Twarzy nie widziałam.
-Ej Van ? Błagam idź sama do cioci.
-Co ?! Nie. Czy ty nie widzisz, że mam duży bebzun i jestem w ciąży ?!
-Błagam cię. Odpłacę ci to jakoś.
-Ta już to widzę.
-Czyli idziesz sama ? Super.
-Ale...
-Jacek !-krzyknęłam i do niego podbiegłam.
Gość, który koło niego stał odwrócił się i zaczął szybko iść.
-Kto to był ?-spytałam.
-Kolega z siłowni.
Widziałam, że coś ukrywa, ale nie miałam ochoty się kłócić. Chwilę z Jackiem pospacerowaliśmy i wróciliśmy do domu. Było jakoś tak... Cicho ?
-Nath, co ci ? -spytałam, bo wydawał się jakiś nie taki.
-Nic-odpowiedział.
-Van już jest ?
-Tak.
-No co się stało ?
-Jajco.
-Pff. Pokłóciłeś się z Van i mam was pogodzić, prawda ?
-Tak. Znaczy nie.
-Czyli w końcu tak czy nie ?
-Tak, pokłóciliśmy się. Nie, nie gódź nas, bo będzie jeszcze gorzej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Najgorszy roz. >.< Cz. 2 będzie nie wiem kiedy >.<
-O Vanessa !-powiedział. Nagle spojrzał się na mnie-I ty... O nie.
-Ciebie też miło widzieć-powiedziałam z sarkazmem.
-Przyszłyśmy wam oddać kasę. Ile od was pożyczyli ?-spytała Vanessa.
Otworzyłam Frugo i zaczęłam pić.
-Trzysta tysięcy-odpowiedział Louis.
Zaczęłam się dusić.
-Ile ?! Na co ?!-Van była "lekko" zdenerwowana.
-Myślisz, że ja wiem ?
-Ale...
-Dobra super. Chłopaki oddadzą wam kasę kiedyś tam przy okazji, a teraz lecimy. Trzym się-powiedziałam szybko.
-A nie wejdziecie ?
Modliłam się, by Van powiedziała nie, bo po prostu nie chciałam patrzeć na Niall'a.
-W sumie to na chwilę możemy wejść-powiedziała.
Ahh te moje szczęście...
-Czyli nie mam nic do gadania, prawda ?-spytałam.
-Znasz odpowiedź.
Weszłyśmy do środka. Harry leżał jak żaba na liściu na kanapie, a reszty nie było. Na szczęście. Harry się ruszył i usiadłyśmy na kanapie. Od razu Van z Harry'm zaczęli rozmawiać, Louis wyciągnął komórkę i zaczął z kimś gadać, a ja jak ten czop siedziałam i wcinałam krakersy, które były na stole. Nagle wszedł Niall. Spojrzał się na mnie i od razu odwrócił wzrok. Vanessa powiedziała do niego "Hej", a on po prostu poszedł przed siebie do kuchni, która była połączona z salonem i usiadł na krześle. Nie odezwał się ani słowem. Teraz dopiero miałam wyrzuty sumienia. Przypomniałam Van, że musimy iść do jej cioci jeszcze i wyszłyśmy.
-Mam wyrzuty sumienia...-powiedziałam.
-Dlaczego ?
-Może dlatego, że wylałam tłuszcz z patelni na Niall'a i jeszcze odkręciłam nie ten kurek i nawet się z nim wtedy nie pożegnałam. O teraz też. Teraz to się nawet nie przywitałam.
-Ehhh...Ogarnij się i chodź po Lily.
-Łatwo ci mówić. Czekaj. Czy to przypadkiem nie Jacek ?
Zauważyłam Jacka, który rozmawiał z jakimś gościem w kapturze. Bluza wydawała mi się dość znajoma... Twarzy nie widziałam.
-Ej Van ? Błagam idź sama do cioci.
-Co ?! Nie. Czy ty nie widzisz, że mam duży bebzun i jestem w ciąży ?!
-Błagam cię. Odpłacę ci to jakoś.
-Ta już to widzę.
-Czyli idziesz sama ? Super.
-Ale...
-Jacek !-krzyknęłam i do niego podbiegłam.
Gość, który koło niego stał odwrócił się i zaczął szybko iść.
-Kto to był ?-spytałam.
-Kolega z siłowni.
Widziałam, że coś ukrywa, ale nie miałam ochoty się kłócić. Chwilę z Jackiem pospacerowaliśmy i wróciliśmy do domu. Było jakoś tak... Cicho ?
-Nath, co ci ? -spytałam, bo wydawał się jakiś nie taki.
-Nic-odpowiedział.
-Van już jest ?
-Tak.
-No co się stało ?
-Jajco.
-Pff. Pokłóciłeś się z Van i mam was pogodzić, prawda ?
-Tak. Znaczy nie.
-Czyli w końcu tak czy nie ?
-Tak, pokłóciliśmy się. Nie, nie gódź nas, bo będzie jeszcze gorzej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Najgorszy roz. >.< Cz. 2 będzie nie wiem kiedy >.<
czwartek, 30 sierpnia 2012
Rozdział 45
Miesiąc później...
Obudziłam się około jedenastej i spojrzałam na mój pokój.-Co to za syf ?-moja pierwsza reakcja.
Koło mnie leżała Klaudia, na podłodze Jacek, a na parapecie o dziwo Tom.
-Ej no co tu się działo ?!-spytałam Tom'a, który zleciał z parapetu.
-Nie, nic mi nie jest. Dzięki, że pytasz.
-Klaudia wstawaj !
-Aaaa ! -rzuciła mnie poduszką- Ty ogrze ! Zostaw gumisie !
-Czopie ! Obudź się !
-O masakra. Moja głowa.
-Co tu się działo ?
Klaudia już chciała mówić, ale nagle moja szafa się otworzyła, a z niej wyleciała pijana Natalia.
-Natalia ?! Nic mnie już nie zdziwi. Więc ?
-Wczoraj była impreza.
-No domyślam się. Ale z jakiego powodu ?
-Tom i Kelsey się pobierają.
-Co ?!-wstałam szybko z łóżka i rzuciłam się na Tom'a- Jeju jak się cieszę ! Dlaczego nic nie pamiętam z wczoraj?
-Jakby to powiedzieć... Dostałaś doniczką w łeb-powiedział Tom.
-Że co ?! Od kogo ?
-Chyba od Jay'a.
-Ej no rozumiem, że nie nakarmiłam wczoraj jego jaszczurki, tak jak mi kazał, ale no bez przesady, żeby mnie doniczką rzucać ! Ale czekaj... Vanessa nie piła, tak ?
-Oczywiście, że nie. Tak w sumie, to nie wiem gdzie ona jest...
-Pewnie się gdzieś szlaja koło domu.
-Ej Magda ? Zrzygałam ci się na łóżko-Natalia-Ups.
-Jadłaś owsiankę ?
-Chyba ta. Idę do siebie.
-Nie skomentuję... Ej no ja nie chcę sama sprzątać tego syfu. Pomoże ktoś chociaż ?
Klaudia i Tom wyszli z mojego pokoju bez żadnego słowa.
-Jacek wstawaj !-krzyknęłam.
Otworzył oczy.
-Jestem w niebie ?- spytał.
-Nie, ale zaraz możesz być jak mi nie pomożesz sprzątać tego syfu.
-Ok, ok. Nie gorączkuj się tak.
-Więc wstań ! Chwila... Czy to są gacie Max'a na mojej lampie ?!
-Skąd wiesz, że to jego gacie ?
-Raz biegał po całym domu w tych gaciach, śpiewał "I've got a power" i tańczył Michael'a Jackson'a. Nie pytaj.
-Nie mam zamiaru. Dobra bierzmy się za sprzątanie. Nawet nie czuję się aż tak nawalony.
Zaczęliśmy sprzątać. Jeny jak mi się nie chciało. W pewnym momencie Jacek znalazł mój talizman.
-Ładny-powiedział- O świeci się na czerwono.
Pierwszy raz widziałam jak się talizman świeci.
-Ee działa na baterie.
-Czy mi się wydaje czy on świeci coraz mocniej ? - nagle talizman poparzył Jacka- Aua ! Weź to cholerstwo ode mnie !-rzucił talizman w moją stronę.
Złapałam, ale już się nie świecił. Nawet ani trochę gorący nie był.
-Przepraszam. Musiał się popsuć czy coś. Dzięki za pomoc przy sprzątaniu.
-Ale jest jeszcze trochę syfu...
-To nic. Sama dokończę.
-Na pewno ? Ok jak chcesz-pocałował mnie w usta i wyszedł z mojego pokoju.
Od razu pobiegłam na dół do kuchni.
-Nathan ! Gdzie Van ? - spytałam.
-Powiedziała, że idzie na spacer, a co ? - powiedział zaspanym głosem.
-A nic...
Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Vanessy. Powiedziała, że jest w parku. Miała jakiś smutny głos przez telefon. Migiem pobiegłam do parku.
-Van ! No bo patrz : Sprzątałam z Jackiem pokój i on znalazł mój talizman i talizman go poparzył i zaczął się świecić na czerwono i na lampie były gacie Max'a i Natalia zrzygała mi się owsianką na łóżko, a jak ja dotknęłam talizman, to się nawet nie świecił ani nic i mówiłaś, że twoja babcia też jest trochę porąbana jak moja i może by wiedziała o co z tym chodzi ?
-O hej. Mówiłaś coś ?-Vanessa wyjęła słuchawki z uszu.
-Ehhhh...Po prostu jak Jacek dotknął mojego talizmanu, to go poparzył i zaczął świecić na czerwono i...
-Jacek zaczął świecić się na czerwono ?!
-Mi chodzi o talizman czopie ! Wracając... mówiłaś mi o swojej babci, że jest podobna do mojej no i twoja babcia może wie o co caman z tym ?
-Możliwe. Tylko przypominam ci czopie, że ona jest w POLSCE.
-Nie ma telefonu ?
-No właśnie nie.
-No to super. Czekaj... Mam na sobie talizman. Dotknij go.
-Po co?
-Dotknij !
-A jeśli mnie też pieprznie ?
-Dotknij no !
Vanessa dotknęła talizman i zaczął się świecić na zielono.
-Czemu jak ja dotknęłam, to się świeci na zielono ?
-Myślisz, że ja wiem ? Porąbane to jakoś. A tak w ogóle, to coś się stało ? Jesteś jakaś przybita.
-Byłam u lekarza...
-I... ? Coś z dzieckiem nie tak ? -wystraszyłam się.
-Nie. Wszystko jest ok, tylko urodzę dwójkę. Chłopca i dziewczynkę.
-To źle ?
-Nie, to wspaniale, ale boję się powiedzieć o tym Nathan'owi.
-Ale dlaczego ? Ucieszy się !
-Ale zawsze rozmawialiśmy o jednym dziecku i boję się, że będzie zawiedziony.
-Gadasz głupoty ! Masz mu powiedzieć od razu jak wrócisz do domu, jasne ? Zobaczysz, że się ucieszy no !
-Mam nadzieję... Mam prośbę...
-O nie...
-Chłopcy wiszą kasę One Direction i są nawaleni by im oddać... Muszę im zanieść, a samej mi się nie chce...
-Nie pójdę.
-No prooooooooszę.
-Nie.
-Obiecuję, że to moja ostatnia prośba... w tym tygodniu. Ale no chodź ze mną. Proszę ?
-Ehhhh... Niech ci będzie... Ale ostrzegam, że "przypadkiem" mogę jednemu rozwalić mordę. Tak tylko mówię, żebyś później nie miała sapów.
-Ok, ok. A byś poszła ze mną jeszcze do cioci ?
-Zabiję cię...Po co ?
-Po Lily, bo Natalia ją zostawiła wczoraj wieczorem, bo przecież wszyscy balowali.
-Aa no spoko.
Powoli szłyśmy do domu One Direction. Wciąż zastanawiałam się nad tym talizmanem. Czyżby coś z Jackiem było nie tak ?
Hej ho, hej ho. Bloga na nowo by się pisało.
Postanowiłam wrócić do pisania tego bloga. Jakby to powiedzieć... Drugi sezon lub druga część. Jak tam wolicie. Rozdział 43 i 44 trochę zmieniłam. Znając życie teraz na tego bloga nikt nie będzie wchodził, ale trudno.
niedziela, 24 czerwca 2012
Rozdział 44
Po prostu nie wytrzymałam xd Musiałam napisać jeszcze jeden rozdział ;) Ale ten jest na serio ostatnim xd
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kilka miesięcy później...
Wszystko wciąż było po staremu.Z wyjątkiem Natalii i chłopaków. Tęskniłam za nimi. W końcu to moi przyjaciele. Czasem mam ochotę zasnąć i już nie wstać. Ehh... Pewnego dnia Van i Nath zachowywali się dość dziwnie...
-Co wam?-spytałam.
-Ja...-mówiła Van.Nath ją przytulił-Jestem w ciąży!
-Van ! To wspaniale !-zaczęłam skakać jak jakiś pajac.
-Spokojnie!-powiedział Nathan.
-No dobra dobra. Ale się cieszę! Gratuluję wam!
-Dzięki.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Spodziewamy się kogoś?-spytałam.
-Nie.
Otworzyłam drzwi. W nich stała Natalia z wózkiem, w którym było dziecko. Natalia płakała.
-Co się stało?-spytałam wystraszona.
Natalia tak histeryzowała, że nie mogła powiedzieć ani jednego słowa.Z góry zszedł Jay.
-Natalia? Co ty tu robisz?-spytał.
-Jay...-wytarła dłońmi oczy i zaczęła mówić-Wiem, że jestem kompletną zdzirą, że cię tak zostawiłam na lodzie. Wiem, że mi nie wybaczysz, ale po prostu musiałam się z tobą zobaczyć i cię przeprosić. Przepraszam...
-I czego ty ode mnie oczekujesz teraz ?! Czekaj... Czy to...-spojrzał się na wózek.
-Tak... To nasze dziecko.
Jay podszedł do wózka i spoglądał na dziewczynkę. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Jak jej na imię?-spytał.
-Lily.
-Lily? Tak jak chciałem ją nazwać.
-Tak.
-Natalia? Odpowiedz mi na pytanie-rzekłam.
-Możemy pogadać na zewnątrz?
-Jasne.
Wyszłyśmy przed dom.
-Słucham.
-Więc...-zaczęły jej spływać łzy po policzkach- John, mój "chłopak" był trochę nerwowy. Miał dość tego dziecka. Całymi dniami płakało i krzyczało. W końcu się tak wkurzył, że... że... uderzył mnie w twarz. Miał twarz zwycięzcy. Bił mnie jeszcze kilka razy. Mam siniaki prawie wszędzie... Na twarzy miałam zadrapania, ale wiesz... make-up.
-Boże... Co za drań!-powiedziałam i przytuliłam mocno Natalię-Chodź do domu, napijesz się herbaty, ok?
-Ok..
Weszłyśmy, a ja poszłam od razu do kuchni zrobić herbatę. Jay wciąż stał przy dziecku. Natalia usiadła. Po chwili ktoś wszedł do domu. To była Klaudia.
-Natalia?-spytała i podbiegła do niej ją uściskać.
-Klaudia! Słyszałam o twoim sukcesie! Jestem z ciebie dumna-powiedziała Natalia.
-Heh. Dzięki. Czemu tu jesteś? Coś się stało?
Jay patrzał kątem oka.
-Klaudia!-zawołałam ją-Pomożesz mi z herbatą?
-Rzeczywiście trudne...
Podeszła do mnie, a ja jej opowiedziałam historię Natalii.
-Ale debil!-powiedziała Klaudia-Skoro mowa o debilach... Gdzie mój brat?
-Na siłowni-odpowiedziałam.
-Wow. Dla ciebie robi się Pudzianem. Nieźle !
-Ogarnij się!
Zaniosłam Natalii herbatę.
-Wiecie co?-spytałam-Van, Nath, Klaudia i ja wyjdziemy gdzieś, a wy tu sobie obgadacie to i owo.
nic nie odpowiedzieli-Czyli ok.
Ubraliśmy buty i wyszliśmy na lody. Myślałam, że Nathan będzie się czuł dziwnie w otoczeniu trzech dziewczyn, ale zachowywał się normalnie.. Niedługo wróciliśmy do domu. Natalia była smutna.
-I?-spytałam.
-Jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi-odpowiedzieli.
-Czyli, że zostajesz tutaj?-spytałam się Natalii.
-Tak-odpowiedziała.
-Super ! Czyli, że Jay może też się opiekować Lily !
Wtedy do domu wszedł Jacek.
-I czego się drzesz?-spytał i dał mi namiętnego buziaka.
-Natalia u nas zostaje.
-Wow...
-A teraz idź i weź prysznic, bo śmierdzisz potem!
-Kocham te twoją szczerość-pocałował mnie w policzek.
-Fuuu..-powiedziała Klaudia.
-Sama jesteś fuuu ! Rudzielcu !-powiedział i potargał ją za włosy.
-Weź spieprzaj !
-Też cię kocham.
Zakończenie ? Hmmm... Jay nadal nie wybaczył Natalii tego, co mu zrobiła, ale jest coraz milszy dla niej. Kto wie... Może jeszcze kiedyś będą razem ? Vanessa i Nathan czekają na przyjście dziecka. Klaudia znalazła sobie jakiegoś chłopaka, ale nie sądzi by było coś więcej niż przyjaźń. Tom i Siva często nas odwiedzają. Max wciąż opłakuje rozstanie z Michelle. Ja nadal jestem z Jackiem. Mam nadzieję, że tak zostanie. Talizman jest ukryty gdzieś w moim pokoju, ponieważ nie jestem pewna czy to Jacek jest tym jedynym. No cóż... Zobaczymy...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hmmm... Napisałam rozdział w swoje urodziny... Nieźle xD
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kilka miesięcy później...
Wszystko wciąż było po staremu.Z wyjątkiem Natalii i chłopaków. Tęskniłam za nimi. W końcu to moi przyjaciele. Czasem mam ochotę zasnąć i już nie wstać. Ehh... Pewnego dnia Van i Nath zachowywali się dość dziwnie...
-Co wam?-spytałam.
-Ja...-mówiła Van.Nath ją przytulił-Jestem w ciąży!
-Van ! To wspaniale !-zaczęłam skakać jak jakiś pajac.
-Spokojnie!-powiedział Nathan.
-No dobra dobra. Ale się cieszę! Gratuluję wam!
-Dzięki.
Ktoś zapukał do drzwi.
-Spodziewamy się kogoś?-spytałam.
-Nie.
Otworzyłam drzwi. W nich stała Natalia z wózkiem, w którym było dziecko. Natalia płakała.
-Co się stało?-spytałam wystraszona.
Natalia tak histeryzowała, że nie mogła powiedzieć ani jednego słowa.Z góry zszedł Jay.
-Natalia? Co ty tu robisz?-spytał.
-Jay...-wytarła dłońmi oczy i zaczęła mówić-Wiem, że jestem kompletną zdzirą, że cię tak zostawiłam na lodzie. Wiem, że mi nie wybaczysz, ale po prostu musiałam się z tobą zobaczyć i cię przeprosić. Przepraszam...
-I czego ty ode mnie oczekujesz teraz ?! Czekaj... Czy to...-spojrzał się na wózek.
-Tak... To nasze dziecko.
Jay podszedł do wózka i spoglądał na dziewczynkę. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Jak jej na imię?-spytał.
-Lily.
-Lily? Tak jak chciałem ją nazwać.
-Tak.
-Natalia? Odpowiedz mi na pytanie-rzekłam.
-Możemy pogadać na zewnątrz?
-Jasne.
Wyszłyśmy przed dom.
-Słucham.
-Więc...-zaczęły jej spływać łzy po policzkach- John, mój "chłopak" był trochę nerwowy. Miał dość tego dziecka. Całymi dniami płakało i krzyczało. W końcu się tak wkurzył, że... że... uderzył mnie w twarz. Miał twarz zwycięzcy. Bił mnie jeszcze kilka razy. Mam siniaki prawie wszędzie... Na twarzy miałam zadrapania, ale wiesz... make-up.
-Boże... Co za drań!-powiedziałam i przytuliłam mocno Natalię-Chodź do domu, napijesz się herbaty, ok?
-Ok..
Weszłyśmy, a ja poszłam od razu do kuchni zrobić herbatę. Jay wciąż stał przy dziecku. Natalia usiadła. Po chwili ktoś wszedł do domu. To była Klaudia.
-Natalia?-spytała i podbiegła do niej ją uściskać.
-Klaudia! Słyszałam o twoim sukcesie! Jestem z ciebie dumna-powiedziała Natalia.
-Heh. Dzięki. Czemu tu jesteś? Coś się stało?
Jay patrzał kątem oka.
-Klaudia!-zawołałam ją-Pomożesz mi z herbatą?
-Rzeczywiście trudne...
Podeszła do mnie, a ja jej opowiedziałam historię Natalii.
-Ale debil!-powiedziała Klaudia-Skoro mowa o debilach... Gdzie mój brat?
-Na siłowni-odpowiedziałam.
-Wow. Dla ciebie robi się Pudzianem. Nieźle !
-Ogarnij się!
Zaniosłam Natalii herbatę.
-Wiecie co?-spytałam-Van, Nath, Klaudia i ja wyjdziemy gdzieś, a wy tu sobie obgadacie to i owo.
nic nie odpowiedzieli-Czyli ok.
Ubraliśmy buty i wyszliśmy na lody. Myślałam, że Nathan będzie się czuł dziwnie w otoczeniu trzech dziewczyn, ale zachowywał się normalnie.. Niedługo wróciliśmy do domu. Natalia była smutna.
-I?-spytałam.
-Jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi-odpowiedzieli.
-Czyli, że zostajesz tutaj?-spytałam się Natalii.
-Tak-odpowiedziała.
-Super ! Czyli, że Jay może też się opiekować Lily !
Wtedy do domu wszedł Jacek.
-I czego się drzesz?-spytał i dał mi namiętnego buziaka.
-Natalia u nas zostaje.
-Wow...
-A teraz idź i weź prysznic, bo śmierdzisz potem!
-Kocham te twoją szczerość-pocałował mnie w policzek.
-Fuuu..-powiedziała Klaudia.
-Sama jesteś fuuu ! Rudzielcu !-powiedział i potargał ją za włosy.
-Weź spieprzaj !
-Też cię kocham.
Zakończenie ? Hmmm... Jay nadal nie wybaczył Natalii tego, co mu zrobiła, ale jest coraz milszy dla niej. Kto wie... Może jeszcze kiedyś będą razem ? Vanessa i Nathan czekają na przyjście dziecka. Klaudia znalazła sobie jakiegoś chłopaka, ale nie sądzi by było coś więcej niż przyjaźń. Tom i Siva często nas odwiedzają. Max wciąż opłakuje rozstanie z Michelle. Ja nadal jestem z Jackiem. Mam nadzieję, że tak zostanie. Talizman jest ukryty gdzieś w moim pokoju, ponieważ nie jestem pewna czy to Jacek jest tym jedynym. No cóż... Zobaczymy...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hmmm... Napisałam rozdział w swoje urodziny... Nieźle xD
sobota, 16 czerwca 2012
INFORMACJA/Rozdział 43
Przepraszam, ale kończę bloga. Po prostu wena mnie opuściła... Rozdziały coraz gorzej wychodzą i w ogóle. Mam zamiar zrobić nowego bloga. Nie wiem jeszcze kiedy, ale zrobię. Macie tu ostatni rozdział w BIG streszczeniu:
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z dnia na dzień ja i Lucas zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej. Aż w końcu postanowiliśmy być razem. Było jak w bajce. Dopóki Lucas nie zachorował. Był chory na raka. Późno to wykryto i... koniec... Moje życie już nie miało sensu. Chciałam się nawet zabić. Wiedziałam, że już nigdy nie będzie tak samo... Natalia i Jay się rozstali, aż nie mogli na siebie patrzeć. Natalia poznała jakiegoś chłopaka i kompletnie straciła dla niego głowę. Jak się później okazało... Natalia była w ciąży z Jay'em! Postanowiła wychowywać małą Lily z tym gościem. Jay czeka wciąż na tą jedyną. Vanessa również była w ciąży, ale niestety poroniła... Nath to strasznie przeżył. Chcą mieć dziecko i mówią "Będziemy je mieli choćby nie wiem co!". Tom i Siva żyli długo i szczęśliwie z Kelsey i Nareeshą. Kupili specjalnie domy dla swych wybranek. Max'owi i Michelle niestety się nie udało... Max mieszka teraz z nami. Klaudia otworzyła szkołę taneczną. Jej największe marzenie się spełniło. Chłopcy jej w tym pomogli. A moje zakończenie? Jakby to powiedzieć. Znalazłam swojego "księcia z bajki" jak to mówi Nathan. Tym księciem jest Jacek. On mi pomógł pozbierać się po Lucas'ie. Oczywiście nigdy nikogo nie pokocham tak jak Lucas'a...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To już jest koniec i nie ma już nic. Bye ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)