Nie miałam ochoty dłużej prosić Nath'a, bo i tak by mi nie powiedział. Poszłam do pokoju Van.
-O co poszło ?-spytałam.
-O nic-odpowiedziała.
-O nie. Drugi raz się w to nie bawię. Gadaj o co poszło !
-Chciałam po prostu wiedzieć na co im było 300 tysięcy i Nath mi nie powiedział, bo to niespodzianka. Naciskałam, ale nie mówił. No i tak jakby...
-... Się wkurzyłaś ? Dobra rozumiem, że nie lubisz niespodzianek, ale bez przesady... Macie problemy... Powiedziałaś mu o tym, że urodzisz dwójkę, prawda ?
-Wiesz...
-Nie powiedziałaś mu ?! Dobra albo teraz idziesz i mu mówisz, albo ja to zrobię.
-Teraz ? Ale...
-Żadnego ale ! Won na dół i mu mów !
-Od kiedy ty taka...
-Won !
Van zeszła na dół, a ja poszłam za nią. Przecież musiałam to zobaczyć.
-Nath ?-Van podeszła nieśmiało do Nath'a-Przepraszam... Wiesz, że jestem wybuchowa. Muszę ci o czymś powiedzieć...
"Ooo to będzie ciekawe", pomyślałam.
-Psst. Co ty tu robisz ?-Max.
-Nie widać ? Podsłuchuję Van i Nath'a chowając się za roślinką.
-... Suń się. Też chcę posłuchać.
Wracając :
-Urodzę dwójkę...-powiedziała Van.
Nath rzucił swój telefon, który trzymał w ręku. Patrzał się na Vanessę i bez żadnego słowa podszedł i ją pocałował. Aww...
-Nie jesteś zły ?-Van.
-Dlaczego miałbym niby być ?
-Myślałam, że chcesz jedno dziecko...
-Chcę, ale dwójka, to jakby podwójne szczęście. Dla mnie to byś mogła i siódemkę tych dzieci urodzić.
-O nie. Fabryka zamknięta.
Nagle wparowała do domu Klaudia.
-Sorry, że przeszkodziłam, ale gdzie jest Mag... ?-spojrzała się na roślinkę-Nieważne.
-Co robicie za rośliną ?-Nath.
-My ? Ten tego... Szukamy glizd w doniczce-Max.
-Serio ?-ja.
-Spanikowałem !
-Dobra nieważne. Magda słuchaj. Mam wieeeeeeelgaśną prośbę i musisz się zgodzić.
-Mam się bać ?
-No bo dzisiaj jadę do Polski i wrócę jutro. Późnym wieczorem i nie ma kto się zająć jutro dziećmi tańczącymi w mojej szkole.
-I co w związku z tym ?
-Mogłabyś... ?
-Hahahahahahahahahahahaha, nie. Po 1. Nie umiem tańczyć. Po 2. Wiesz, że nie przepadam za dziećmi.
-No ale ktoś ci pomoże...
-Kto ?
-Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...
-No kto ?!
-Zobaczysz jutro. Oczywiście jeśli się zgodzisz. Albo niech Van ci powie.
-Co ? Ja ? Ty jej miałaś powiedzieć.
-No ale ty jej powiedz. To był twój pomysł, więc ty jej powiedz.
-Czy tylko ja o czymś nie wiem ?! -spytałam.
-Jak coś to Jacek jedzie ze mną.
-Co ?! Czemu ?!
-No bo mama coś od niego chce.
-Od kiedy wy się mamy słuchacie ? Szczególnie Jacek ?
Miałam coraz większe przeczucie, że coś jest nie tak. Jacek coś ukrywał... Tylko co ? Zgodziłam się uczyć te bachory w Klaudii szkole przez jeden dzień. Pożegnałam się długim i namiętnym pocałunkiem z Jackiem. Ciekawe kto będzie w tej szkole. Aż się boję...
sobota, 29 września 2012
wtorek, 25 września 2012
Rozdział 46 cz.1
Zanim się obejrzałam, a byłyśmy już pod domem One Direction. Trochę się peniałam. Vanessa zadzwoniła do drzwi. Otworzył Louis.
-O Vanessa !-powiedział. Nagle spojrzał się na mnie-I ty... O nie.
-Ciebie też miło widzieć-powiedziałam z sarkazmem.
-Przyszłyśmy wam oddać kasę. Ile od was pożyczyli ?-spytała Vanessa.
Otworzyłam Frugo i zaczęłam pić.
-Trzysta tysięcy-odpowiedział Louis.
Zaczęłam się dusić.
-Ile ?! Na co ?!-Van była "lekko" zdenerwowana.
-Myślisz, że ja wiem ?
-Ale...
-Dobra super. Chłopaki oddadzą wam kasę kiedyś tam przy okazji, a teraz lecimy. Trzym się-powiedziałam szybko.
-A nie wejdziecie ?
Modliłam się, by Van powiedziała nie, bo po prostu nie chciałam patrzeć na Niall'a.
-W sumie to na chwilę możemy wejść-powiedziała.
Ahh te moje szczęście...
-Czyli nie mam nic do gadania, prawda ?-spytałam.
-Znasz odpowiedź.
Weszłyśmy do środka. Harry leżał jak żaba na liściu na kanapie, a reszty nie było. Na szczęście. Harry się ruszył i usiadłyśmy na kanapie. Od razu Van z Harry'm zaczęli rozmawiać, Louis wyciągnął komórkę i zaczął z kimś gadać, a ja jak ten czop siedziałam i wcinałam krakersy, które były na stole. Nagle wszedł Niall. Spojrzał się na mnie i od razu odwrócił wzrok. Vanessa powiedziała do niego "Hej", a on po prostu poszedł przed siebie do kuchni, która była połączona z salonem i usiadł na krześle. Nie odezwał się ani słowem. Teraz dopiero miałam wyrzuty sumienia. Przypomniałam Van, że musimy iść do jej cioci jeszcze i wyszłyśmy.
-Mam wyrzuty sumienia...-powiedziałam.
-Dlaczego ?
-Może dlatego, że wylałam tłuszcz z patelni na Niall'a i jeszcze odkręciłam nie ten kurek i nawet się z nim wtedy nie pożegnałam. O teraz też. Teraz to się nawet nie przywitałam.
-Ehhh...Ogarnij się i chodź po Lily.
-Łatwo ci mówić. Czekaj. Czy to przypadkiem nie Jacek ?
Zauważyłam Jacka, który rozmawiał z jakimś gościem w kapturze. Bluza wydawała mi się dość znajoma... Twarzy nie widziałam.
-Ej Van ? Błagam idź sama do cioci.
-Co ?! Nie. Czy ty nie widzisz, że mam duży bebzun i jestem w ciąży ?!
-Błagam cię. Odpłacę ci to jakoś.
-Ta już to widzę.
-Czyli idziesz sama ? Super.
-Ale...
-Jacek !-krzyknęłam i do niego podbiegłam.
Gość, który koło niego stał odwrócił się i zaczął szybko iść.
-Kto to był ?-spytałam.
-Kolega z siłowni.
Widziałam, że coś ukrywa, ale nie miałam ochoty się kłócić. Chwilę z Jackiem pospacerowaliśmy i wróciliśmy do domu. Było jakoś tak... Cicho ?
-Nath, co ci ? -spytałam, bo wydawał się jakiś nie taki.
-Nic-odpowiedział.
-Van już jest ?
-Tak.
-No co się stało ?
-Jajco.
-Pff. Pokłóciłeś się z Van i mam was pogodzić, prawda ?
-Tak. Znaczy nie.
-Czyli w końcu tak czy nie ?
-Tak, pokłóciliśmy się. Nie, nie gódź nas, bo będzie jeszcze gorzej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Najgorszy roz. >.< Cz. 2 będzie nie wiem kiedy >.<
-O Vanessa !-powiedział. Nagle spojrzał się na mnie-I ty... O nie.
-Ciebie też miło widzieć-powiedziałam z sarkazmem.
-Przyszłyśmy wam oddać kasę. Ile od was pożyczyli ?-spytała Vanessa.
Otworzyłam Frugo i zaczęłam pić.
-Trzysta tysięcy-odpowiedział Louis.
Zaczęłam się dusić.
-Ile ?! Na co ?!-Van była "lekko" zdenerwowana.
-Myślisz, że ja wiem ?
-Ale...
-Dobra super. Chłopaki oddadzą wam kasę kiedyś tam przy okazji, a teraz lecimy. Trzym się-powiedziałam szybko.
-A nie wejdziecie ?
Modliłam się, by Van powiedziała nie, bo po prostu nie chciałam patrzeć na Niall'a.
-W sumie to na chwilę możemy wejść-powiedziała.
Ahh te moje szczęście...
-Czyli nie mam nic do gadania, prawda ?-spytałam.
-Znasz odpowiedź.
Weszłyśmy do środka. Harry leżał jak żaba na liściu na kanapie, a reszty nie było. Na szczęście. Harry się ruszył i usiadłyśmy na kanapie. Od razu Van z Harry'm zaczęli rozmawiać, Louis wyciągnął komórkę i zaczął z kimś gadać, a ja jak ten czop siedziałam i wcinałam krakersy, które były na stole. Nagle wszedł Niall. Spojrzał się na mnie i od razu odwrócił wzrok. Vanessa powiedziała do niego "Hej", a on po prostu poszedł przed siebie do kuchni, która była połączona z salonem i usiadł na krześle. Nie odezwał się ani słowem. Teraz dopiero miałam wyrzuty sumienia. Przypomniałam Van, że musimy iść do jej cioci jeszcze i wyszłyśmy.
-Mam wyrzuty sumienia...-powiedziałam.
-Dlaczego ?
-Może dlatego, że wylałam tłuszcz z patelni na Niall'a i jeszcze odkręciłam nie ten kurek i nawet się z nim wtedy nie pożegnałam. O teraz też. Teraz to się nawet nie przywitałam.
-Ehhh...Ogarnij się i chodź po Lily.
-Łatwo ci mówić. Czekaj. Czy to przypadkiem nie Jacek ?
Zauważyłam Jacka, który rozmawiał z jakimś gościem w kapturze. Bluza wydawała mi się dość znajoma... Twarzy nie widziałam.
-Ej Van ? Błagam idź sama do cioci.
-Co ?! Nie. Czy ty nie widzisz, że mam duży bebzun i jestem w ciąży ?!
-Błagam cię. Odpłacę ci to jakoś.
-Ta już to widzę.
-Czyli idziesz sama ? Super.
-Ale...
-Jacek !-krzyknęłam i do niego podbiegłam.
Gość, który koło niego stał odwrócił się i zaczął szybko iść.
-Kto to był ?-spytałam.
-Kolega z siłowni.
Widziałam, że coś ukrywa, ale nie miałam ochoty się kłócić. Chwilę z Jackiem pospacerowaliśmy i wróciliśmy do domu. Było jakoś tak... Cicho ?
-Nath, co ci ? -spytałam, bo wydawał się jakiś nie taki.
-Nic-odpowiedział.
-Van już jest ?
-Tak.
-No co się stało ?
-Jajco.
-Pff. Pokłóciłeś się z Van i mam was pogodzić, prawda ?
-Tak. Znaczy nie.
-Czyli w końcu tak czy nie ?
-Tak, pokłóciliśmy się. Nie, nie gódź nas, bo będzie jeszcze gorzej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Najgorszy roz. >.< Cz. 2 będzie nie wiem kiedy >.<
Subskrybuj:
Posty (Atom)